Mam Cię! Myślałeś, że znajdziesz tu kolejne usprawiedliwienie dla żywieniowego lenistwa? Nie u mnie takie numery. Czas przedświąteczny, a już tym bardziej świąteczny nie sprzyja dietetycznym postanowieniom, ale nie ma czegoś takiego jak zły czy niewłaściwy czas na zadbanie o swoje zdrowie.
Jak tylko zmienimy klimat z listopadowych zniczy na bałwanko – choinko – mikołaje wpadamy w świąteczny wir. Im bliżej 24 grudnia tym więcej spraw do załatwienia, prezentów do kupienia. Lubicie ten szał? Ja lubię, choć co roku, gdy go przeżywam obiecuję sobie, że w przyszłym przystopuję i będę nieco spokojniej celebrować czas grudniowego oczekiwania.
Jednak nie będę Wam tu prawić o adwentowych kalendarzach.
Przedświąteczny czas oznacza dla mnie, jako dietetyka, odpowiedź na stale powracające pytanie osób zgłaszających się na pierwszą wizytę: „Czy warto zaczynać dietę przed świętami?”
Oczami wyobraźni spoglądasz na wcześniejsze lata, suto zastawiony stół. Wigilia najpierw w jednym, później w drugim domu. Od kilku dni szykowane specjały przecież muszą zostać zdegustowane. W końcu tak nakazuje tradycja. Pierwszy, drugi dzień świąt to w zasadzie maraton między kuchnią a salonem. Świąteczny ruch na świeżym powietrzu ogranicza się do skrobania szyb w samochodzie. Ledwo zdążysz wyjeść świąteczne zapasy, a tu Sylwester, Nowy Rok.
Myślisz więc: „Jak już chcę coś ze sobą zrobić to od nowego roku”.
Pozwól, że porównam Twój organizm do samochodu.
Od jakiegoś czasu przy hamowaniu czujesz, że coś jest nie tak. Do tego odczucia, jak tylko ściszysz radio, słyszysz pisk, po jakimś czasie już nie musisz ściszać radia. Pisku nie da się nie słyszeć. Mąż podpowiada, że to pewnie klocki się zdarły.
Masz 3 opcje:
- Jak najszybciej udać się do mechanika w celu wymiany zużytych klocków.
- Czekać, aż zużyte części zaczną psuć następne (w tym wypadku tarcze). Przy okazji stwarzając ryzyko nie tylko dla siebie, ale też dla innych uczestników ruchu wokół Twojego auta.
- Liczyć na to, że stanie się świąteczny cud i samo się naprawi.
Translator:
Od jakiegoś czasu przy stawaniu na wagę czujesz, że coś jest nie tak. Do tego odczucia, jak tylko ściszysz swoją silną wolę, słyszysz szelest papierków po cukierkach, po jakimś czasie już nie musisz ściszać silnej woli. Papierki są wszędzie. Mąż / żona podpowiada, że warto by było zadbać o dietę.
Masz 3 opcje:
- Jak najszybciej udać się do dietetyka w celu rozpisania dla Ciebie planu żywieniowego i wsparcia w walce z żywieniowymi zmianami.
- Czekać, aż coraz słabsza silna wola pozwoli na totalne rozregulowanie Twojego metabolizmu. Coraz większe ilości pochłanianych słodyczy generują problem z obecnością pełnowartościowych posiłków. To wszystko razem zaburza poziom glukozy i insuliny w Twoim organizmie. Po cichutku nadwyręża się stan Twoich narządów wewnętrznych, naczyń krwionośnych. Waga nieubłaganie rośnie. Stan zdrowia się pogarsza.
- Liczyć na to, że stanie się świąteczny cud i waga sama zacznie spadać, a silna wola za dotknięciem czarodziejskiej różdżki o nazwie „Nowy Rok” wpłynie na zmianę Twoich nawyków.
O ile w przypadku samochodu wybór wydaje się być dość oczywisty, to w przypadku własnego organizmu już niekoniecznie.
Patrząc na to z boku, pomyślisz: „Cóż za paranoja dbać bardziej o rzecz nabytą niż o własny organizm?”
A właśnie takiego wyboru dokonujesz odwlekając zdrowe zmiany żywieniowe na po świętach, po Nowym Roku, po niedzieli…
Bylebyś zdążył.
Jeśli chcesz zacząć dbać o siebie nie jutro, nie pojutrze tylko dziś, to chętnie Ci w tej zmianie pomogę.
Już 4 grudnia rozpoczynamy Wyzwanie – GRUDNIOWE ODCHUDZANIE na Facebookowej grupie – ZAPLANUJ SWOJĄ METAMORFOZĘ
Sama prawda, ciągłe odkładanie: na po świętach, na po Nowym Roku, na po Wielkanocy….. i panika przed latem, by znów czekać do kolejnego roku 😀
I scenariusz się z roku na rok powtarza, razem z kilogramami rośnie poziom frustracji. Warto przerwać ten krąg!
Naprawdę aż tak bardzo opychamy się podczas Świąt? Nigdy nie jadłam w Święta więcej – mój żołądek ma cały czas taką samą pojemność ;).
Brawo! Takiego podejścia życzyłabym wszystkim, którym ciężko wstać od świątecznych stołów! 🙂
Na taką analogie to ja by nie wpadła xD
Cieszę się, że udało mi się wprowadzić coś nowego:)
Odkładanie może i nie ma sensu, ale przeżyć święta na diecie? Nieeee. I nie mówię, że trzeba się od razu obżerać nie wiadomo jak 😀
Myślę, że można te dwie sprawy bardzo rozsądnie połączyć, czyli jeść świąteczne smakołyki ale w regularnych odstępach czasowych i z umiarem. Te dwie sprawy wiele wniosą w to, co po świętach zobaczymy na wadze;)
Świetny wpis. Mnie się akurat kilogramy przydadzą 🙂
Łap je w zdrowy sposób! :):)
Moim zdaniem najlepiej zacząć wtedy kiedy mamy największą motywacje, niezależnie od czasu 🙂 u mnie to działa, bo takie dokładnie, od po świętach do nowego roku niczym nie skutkuje. Pozdrawiam! Mamatywna.
Świetne porównanie z tym samochodem 🙂
Wiadomo że święta nie są po to żeby się głodzić i wszystkiego sobie odmawiać, ale nigdy nie zrozumiem tego obżarstwa aż do bólu brzucha bo przeciez to święta. Dużo jeszcze trzeba pracy nad mentalnością ludzi 🙂
A nie mówiąc o świątecznych zapasach. Najpierw kupujemy dużo za dużo, co najmniej jakby święta trwały tydzień i w między czasie sklepy były pozamykane. Gotujemy, pichcimy. A później to wszystko pałaszujemy. Szkoda, żeby się zmarnowało więc jemy nawet gdy nie jesteśmy głodni. Warto się procesowi przyjrzeć już od momentu zakupów, będzie o tym niebawem więcej na blogu:)
U mnie w rodzinie na Wigilię nigdy nie ma nic do zjedzenia, więc przez ostatnie lata wracałam od dziadków głodna, bo jedynie jadalne były jajka w majonezie. Jednak z chłopakiem na święta zawsze kupujemy dużo słodkości i ciast aby sobie uprzyjemnić świąteczny czas, jednak wszystko w granicach rozsądku 🙂 Niestety mam tendencje, do odkładania dbania o siebie “od nowego roku”, “od poniedziałku” itp. Na szczęście w ogólnym bilansie wychodzę jednak na plus i częściej jadam zdrowo i wartościowo, jednak mam sporo żywieniowych grzeszków na sumieniu 🙂
Świadomość sprawy to pierwszy, niezaprzeczalnie ważny element drogi. Trzymam kciuki zatem żeby nie odkładając na to tzw. “jutro” udawało Ci się dbać o siebie i najbliższych każdego dnia! A w święta było co zjeść ale zdrowego! :):)
Oj tak… dramat… psuje się to moje auto już od jakiegoś czasu. Bardzo fajne porównanie. I tylko się cieszę, że… ja taka mięsna jestem i Wigilia akurat nadwadze u mnie nie sprzyja. Za to kolejne święta i “wałówki” otrzymane od dziadków… oj, tu się robi niebezpiecznie 😉
Zatem naprawiaj autko czym prędzej! Tak jak w poście, jeden element może pociągnąć za sobą następny a wtedy już koszta naprawy rosną! I to zarówno w rzeczywistości jak i w przenośni! Trzymam kciuki! 🙂
Najgorzej podobno zaczynać od poniedziałku dietę 😀 potem w piątek się kończy
Myślałam kiedyś nad przeprowadzeniem statystyk wśród moich Pacjentów – trwałość diety zależna od momentu rozpoczęcia;)
Staram się jeść zdrowo i bez cukru. Ostatnio maiłam niestety cięzki okres, przeprowadzka, ząbkujące dziecko i dużoooo pracy wszystko to równa się stres i dupna dieta:/ Dziś już wracam do siebie, wyspana, wypoczęta i zdrowo najedzona:)
Czyli bywa różnie, ale po tych różnościach wracasz na właściwe ścieżki. To się ceni! :):)
Takie czasy, że wszystko odkładamy na później, a już na pewno odkładamy siebie i swoje zdrowie. Nie jest to dobre i prędzej czy później nasz organizm powie dość, tylko że wtedy jest już zazwyczaj za późno. Dbajmy o siebie, życie mamy jedno, a święta są co roku:)
Super stwierdzenie – “życie mamy jedno, a święta są co roku” Dzięki! 🙂
Tak, masz mnie 😉 Widząc tytuł zamruczałam pod nosem i już szykowałam się do napisania komentarza, że nie ma czegoś takiego jak właściwy moment… ale widzę, że zgadzamy się w tej kwestii 😉
Udało mi się Ciebie złapać :):):)
Swojej wadze akurat nie mam nic do zarzucenia – i jeśli już nad czymś musiałabym popracować to raczej nad przybraniem niż nad schudnięciem – ale na pewno powinnam zmienić dietę na bardziej wartościową i zbilansowaną oraz wyeliminować z niej fast foody i inne puste kalorie. Każdy moment jest dobry – ale chyba jednak potraktuję to jako postanowienie NOWOroczne 😉
Dlatego ważne jest najpierw sobie zadać pytanie dlaczego się objadam? Co mi to daje? A potem pójść do dietetyka. Pozdrawiam 🙂
To prawda. Warto przeanalizować pewne kwestie również samodzielnie i mieć ich świadomość.
mam znajomą, która przed Świętami zawsze chudnie 2-3kg, by potem jeść do woli;)
Cóż za wyszukany system! Na myśl przychodzą mi pomysły Pacjentów w stylu, schudnę sobie jeszcze kilka kg, będzie zapas na ewentualne szaleństwa żywieniowe! Podobnym założeniem jest, że po pięknej redukcji masy ciała zostawiają sobie za dużą garderobę, bo może na wszelki wypadek jakby kiedyś się przytyło. Najgorsze w tych podejściach do żywieniowego tematu jest dawanie sobie furtki na takie kilogramowe wahania…
Najważniejsze żeby zacząć!! Pozniej jest tylko z górki kazdy kg na minus motywuje! Ja juz jakis czas temu zaczełam i z 86 kg spadlam na 69 . Jestem mega dumna i na święta kupilam czerwona sukienke w rozmiarze 40 a nie 46… rozdałam wszystkie duże ciuchy nie chce do nich wracac!! Pozdrawiam Apetyt na piekno Dzięki!
Na szczęście nie mam z tym problemu ani przed świętami, ani podczas. Zasadę zdrowego odżywiania stosuję cały rok i wcale święta nie są powodem by z tego rezygnować 🙂 Nie cierpię się przejadać 😉
I taki rytm jest w cenie! U mnie wygląda to podobnie, ale niestety dla wielu osób święta oznaczają przejedzony organizm..
Cala prawda. Ciągle odwlekam… od jutra… od poniedziałku… po nowym roku… A czas ucieka ☺podoba mi się porównanie do samochodu. Takie czasy że łatwiej nam dbać o rzeczy nabyte niż o siebie.
Trzymam zatem kciuki za nieodwlekanie!
Hmmm, dla mnie schudnięcie jednak jest mniejszym problemem… Utrzymanie wagi moim zdaniem to jest koszmar.
Dużo zależy od tego w jaki sposób wyglądała redukcja masy ciała, jeśli podczas niej “nauczyliśmy” się zdrowo jeść i akceptujemy zdrowy rytm żywieniowy jako właściwy a nie marzymy o powrocie do dawnego żywienia to z utrzymaniem niższej masy ciała nie powinno być problemów:)
Bardzo ciekawa i celna metafora. Popieram i wspieram 🙂
Haha, świetne samochodowe porównanie!