Pewnie liczysz na to, że za chwilę przedstawię Ci magiczny sposób na Twoje dziecko. Jakąś sztuczkę, która zagwarantuje, że będziecie cieszyć się z pięknie zjedzonych posiłków najmłodszego członka rodziny. Masz rację. Zajmiemy się tematem, który na pierwszy „rzut oka” wydaje się być oczywisty, lecz przy głębszym przeanalizowaniu okaże się, że dotyczy on również Twojej rodziny.

Przygotowujesz maluchowi specjalne posiłki, starasz się, aby były atrakcyjnie podane. Pozostałym domownikom, starszym dzieciom, mężowi przygotowujesz co innego. Każdy ma przecież swoje ulubione i nieulubione dania, ale z pewnością nie będą jeść tego, co powinien zjeść najmłodszy.

Ugotowane, wystudzone. Dziecko przygotowane, posadzone. Pomiędzy „samolotami” lecących wprost do zamkniętej buźki łyżek próbujesz ogarnąć całą resztę spraw. Mąż wychodzi/wraca z pracy, ma tysiąc spraw do przekazania, starsze dzieciaki muszą tu i teraz egzekwować swoje chęci i niechęci. Młode, które było przygotowane i posadzone już zdążyło uciec i bawi się w najlepsze. Orientujesz się, że nic nie zostało zjedzone, więc wracasz do punktu wyjścia, ale w wersji  z zabawkami w rękach czy telewizorem w pobliżu. Po cichu liczysz na to, że nakarmisz bobasa niepostrzeżenie pomiędzy klockami a bajką.

Czasem się to uda, czasem nie. Dochodzisz do wniosku, że masz do czynienia z klasycznym przypadkiem niejadka. Chciałabyś to zmienić, w końcu powtarzająca się codzienna walka z każdym kęsem coraz bardziej Cię irytuje. Pogłębiająca się frustracja powoduje, że każda następna próba nakarmienia dziecka jest coraz mocniej stresującym przeżyciem dla Ciebie i dla karmionego.

Przyjrzyj się temu z innej perspektywy.

Po pierwsze, dla malucha jesteś wzorem. Jeśli nie widzi u Ciebie zjadanych posiłków, to nie ma co odwzorować. Staraj się, aby posiłki w Twojej rodzinie były wspólne. Jeżeli ze względu na pracę czy szkołę nie może to dotyczyć wszystkich, spróbuj, aby przynajmniej część z nich była spożywana razem.

Po drugie, jeśli już widzi, że jesz, ale odbywa się to w pośpiechu, w trakcie załatwiania tysiąca innych spraw, najprawdopodobniej również jego próby jedzenia będą dążyły do szukania innych czynności odwracających uwagę od posiłku.

Po trzecie, wyobraź sobie, że ktoś Cię sadza w jednym punkcie, obserwuje jak mysz w laboratorium i próbuje wprowadzić do buzi bliżej niezidentyfikowane „coś”. Pozwól dziecku na poznanie produktu, którym zamierzasz go nakarmić. Nie bój się ubrudzenia. Traktuj karmienie jak najbardziej naturalnie, nie twórz dla malucha specjalnych miejsc czy oddzielnych pór na jedzenie.

Po czwarte, czy miałabyś ochotę pójść na spotkanie, na którym znajomi by stwierdzili, że oni zamawiają wspólne danie a Ty masz zjeść coś zupełnie innego, czego nie znasz. Dodatkowo w oddzielnym miejscu i oddzielnym czasie. Pewnie nie czułabyś się z tym superkomfortowo. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby Twoje dziecko zjadło to, co pozostali. Przygotuj zdrowy posiłek.

Po piąte, nie ucz dziecka jedzenia przy telewizorze i innych tego typu rozpraszaczach. Szczyt „kreatywności” zobaczyłam na jednym z filmików krążących w sieci. Kobieta chcąc sprawnie nakarmić dziecko przymocowała sobie na czole telefon z włączoną bajką. Odciągając uwagę dziecka od wchłanianego przez niego posiłku dbamy o to, aby w przyszłości nie potrafił samodzielnie ocenić stopnia głodu i sytości. A stąd prosta droga do zaburzeń odżywiania.

Jeśli spodobał Ci się ten wpis zapraszam na stronę bloga na Facebooku i zachęcam do polubienia Fanpage’u  . W ten sposób na bieżąco będziesz dostawać informacje o kolejnych ciekawych postach! Znajdziesz mnie również na Instagramie.