Tytuł może i średnio przyjazny, ale adekwatny.
Za tydzień punkt kulminacyjny świątecznego obżarstwa– pierwszy i drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia.
Temat, jak co roku, wart poruszenia. Część z osób dbających o zdrowy styl życia nie ma z tym większych problemów. Są w stanie tak „poukładać” świąteczne smakołyki tak, aby po tych kilku dniach uczty nie mieć wagowych wyrzutów sumienia. Ta część jednak nie przekracza 20%.
Co się dzieje z pozostałymi 80%?
Rozpisywać się nie będę. Smaki potraw pojawiających się raz w roku na stole sprawiają, że zapominamy o zdrowym rozsądku i umiarze.
I w tym punkcie zaczyna się problem, wychodzimy z założenia, że skoro raz w roku, że tak fajnie, świątecznie, to przecież nie zaszkodzi. I czego w ogóle ta dietetyczka oczekuje? Że mam zrezygnować z tego wszystkiego i może przy świątecznym stole siedzieć z liściem sałaty?
Nie, nie oczekuje, że będziesz siedzieć z liściem sałaty.
W nadchodzącym tygodniu śledząc blog www.matka-dietetyczka.pl dowiesz się jak wpierniczyć, aby się nie rozpierniczyć. Razem przeanalizujemy świąteczne dietetyczne grzeszki i nauczymy się jak z nich celnie wybrnąć.
Dziś na tapetę bierzemy regularność.
Można zaryzykować stwierdzenie, że w domu podział obowiązków dzieli się między „obóz” pracujący i „obóz” konsumujący. W żadnym z nich lekko nie jest.
Obóz pracujący zrywa się najwcześniej i od rana przygotowuje frykasy. W końcu musi być wystawnie. Jak już frykasy zostaną wchłonięte to trzeba posprzątać i w zasadzie zaczynać realizację następnych dobroci. Czy obóz pracujący nie je? Je, ale nieraz w tej gonitwie po wysmakowaniu gotowanych potraw nie ma już ochoty na spokojny posiłek. Nie chcę tu zbytnio generalizować podziału domowych obowiązków, ale mam tu na myśli głównie nas – drogie mamy, nie dajmy się wchłonąć w szalony wir dopięcia wszystkiego na perfekcyjny guzik. Zaangażujmy w tym roku obóz konsumujący do różnych domowych zadań!
Obóz konsumujący też łatwo nie ma, co dowcipniejsi jego przedstawiciele mówią, że w święta jedzą bardzo regularnie – czyt. nie przestają jeść. Łatwo jest zatracić właściwe pory posiłków z kilku przyczyn. Pierwsza z nich to inny rytm dnia wolnego od codziennych zadań. Lubimy dłużej pospać, później zasnąć.
Nic w tym złego, ale pamiętajmy, że dzień mimo wszystko zaczynamy możliwie jak najwcześniej od śniadania. A następnie staramy się jeść w ODSTĘPACH czasowych wynoszących ok. 3-4 godziny. Niech między ostatnim posiłkiem a snem upłynie przynajmniej 2 godziny.
Tak, tak, tylko jak tu powstrzymać się przez 3 a nawet, o zgrozo, 4 godziny między posiłkami?
Siedząc przy stale zastawionym stole będzie to niewiarygodnie trudne zadanie. Dlatego proponuję, aby jednak od stołu wstawać. Warto czas między posiłkami wykorzystać na np. wspólny zimowy spacer czy zabawę z dzieciakami. Druga kwestia to całodobowa świąteczna dostępność smakołyków. Spróbujcie w tym roku wyciągać patery z dobrociami tylko w porze posiłku, pomiędzy nimi chowajcie do lodówki, spiżarki, gdziekolwiek, byleby dalej niż na wyciągnięcie ręki. Będzie prościej oprzeć się kolejnemu ciasteczku, gdy go nie będziesz widzieć.
Jutro kolejne piernikowe rady, dzięki którym w te święta nie przytyjesz!
Śledź blog uważnie!
Jeśli spodobał Ci się ten wpis zapraszam na stronę bloga na Facebooku i zachęcam do polubienia Fanpage’u . W ten sposób na bieżąco będziesz dostawać informacje o kolejnych ciekawych postach! Znajdziesz mnie również na Instagramie.
To zdecydowanie nie mój problem ze względuna to, że prowadzę umiarkowany tryb życia. Ale masz rację wielu przypadkach tak chyba jest. Pozdrawiam, Daria xxx
Jestem zdania, że raz w roku można pozwolić sobie na takie “obżarstwo” 🙂
Jeżeli po nim nie mamy problemu wrócić na zdrowe tory to pół biedy. Ale niestety spotykam się w gabinecie z wieloma stwierdzeniami, że to świąteczne “obżarstwo” spowodowało falę rozregulowanej diety na wiele tygodni już po zakończeniu świąt.
Te dietetyczne wskazówki są naprawdę bardzo istotne i ważne. Dziękuję za ten wpis.
Faktycznie warto zadbać o to, by pomiędzy posiłkami zachować kilkugodzinne (albo chociaż: jakiekolwiek 🙂 ) przerwy, inaczej te dni zmieniają się w ciąg obżarstwa. Spacer jest świetną opcją – raz że chociaż na chwilę przekąski znikają z oczu, dwa, że pozwala trochę odetchnąć w tym dosłownym, i metaforycznym sensie.
Warto też nadmienić, że mając w perspektywie wyjście z domu zjadana porcja najczęściej jest mniejsza niż ta podczas wielogodzinnej uczty bez wychodzenia. Czyli kolejny plus dla spaceru:)
Ja co roku najadam się podczas przygotowywania potraw, a potem jak przychodzi wigilia, to jestem już ‘zaspokojona’ i jem raczej symbolicznie 🙂 Ale słusznie przypominasz o zdrowym rozsądku! Pozdrawiam
Nigdy nie przejadłam się na śiętach, mam umiar w jedzeniu i piciu więc ten problem mnie nie dotyczy. Choć to jest ogólnie duży problem a potem szikanie ekarza bo zatruucie czy coś.
My postawiliśmy zwyczajnie na umiar. Mąż bez dieta, a właśnie umiarem zrzucił 16 kg. Nadwagą jest nadal, ale efekty już widoczne.
Czyli jest mocna motywacja do tego aby nie rozbujać apetytu w święta:)
Dziękuję za ten wpis. Na pewno wdrożę polecone wskazówki. Przerwy między posiłkami murowane
Pozdrawiam
Ja w czasie świąt jem oczami. Tak się napatrzę na przygotowania, że potem zwyczajnie nie jestem głodna. Nadrabiam po świętach
Poleglam w te święta wyjątkowo:( ale po dwóch dniach organizm sam stwierdził ze za duzo tego dobrego i zmniejszył radykalnie apetyt:)
Mądry organizm! 🙂